Władysławowo…Władysławowo…Władysławowo…

13 czerwca 2018 – czas rozpocząć  letnią przygodę (g. 21.00).

Kiedy słupek rtęci osiąga komfortowe 20st. C, a prognoza pogody na najbliższe dni pokazuje bezchmurne niebo, ruszamy do Władysławowa na Zlot Rodzin Abstynenckich – kolejna okazja do spotkania starych  znajomych, albo poznania kogoś całkiem nowego.

Miło jest po nocnej podróży wyciągnąć się na piasku na plaży. I nic to, że jest go pełno wszędzie. Z upływem czasu błogość ogarnia zmęczone ciało, oczy coraz głębiej mrużą się przed słońcem….. A wieczorem nie ma już bladych twarzy, są tylko czerwono- i czarnoskórzy. Kto ma siłę może jeszcze poskakać w rytmie disco.  Na noc wszyscy grzecznie już wracają do swoich domków, nowych, pachnących jeszcze drzewem i żywicą.

 

Następnego ranka uroczysty początek zlotu w kościele NMP we Władysławowie. Podczas mszy wszyscy poważnieją i tego skupienia nie są w stanie rozproszyć nawet kolorowe, radosne witraże sanktuarium. Dalszą intensywność przeżyć tych kilku kolejnych dni każdy ustala sobie indywidualnie. Ci aktywni mogą skorzystać z prelekcji o bursztynach (żeby  nie dać się oszukać na ulicznych straganach), prężyć mięśnie w zawodach sportowych, albo wypłynąć na przybrzeżny rejs urokliwym statkiem. Nie ma co liczyć jednak na wysoką falę i skakanie po morskich „bałwanach”. W tych dniach Bałtyk we Władysławowie jest spokojny, a pływanie łajbą bardziej relaksuje niż podnosi adrenalinę. Dla ciekawych świata i głodnych wrażeń otworem stało  Muzeum Motyli (barwnych i egzotycznych). Z tarasu wieży widokowej Domu Rybackiego można było podziwiać panoramę całej okolicy, ogarnąć wzrokiem pobliski port i sięgnąć hen…. aż po horyzont.

Zbieracze bursztynów i muszli musieli się jednak obejść smakiem. Na plaży próżno szukać także licznych niegdyś stad mew. Za to spacer na Rozewie mógł dostarczyć radości obcowania z jaskółkami, które gniazdują w dużej liczbie na ścianie klifu i poczuć pod stopami miałkość białego niemal piachu.

 

Czas Zlotu to też poważne rozmowy, i te na tarasach, i te, podczas nocnego mitingu – coś dla duszy po skocznych zabawach aż do późnej nocy, niwelujących skutki korzystania ze szwedzkiego stołu.

No i w końcu niedzielny powrót (17 czerwca g. 11.30) …. jako, że był za dnia , był również okazją do popisów wokalnych (brawo Włodek! Szykuj grubszy śpiewnik na kolejne spotkania!).

 

 Niedosyt zawsze pozostawia apetyt na więcej. A więc do zobaczenia następnym razem.

                                                                         Zauroczona ludźmi z klubów abstynenckich Ula z Otwocka